84% Mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny. Zaprezentuj sylwetki wybranych bohaterów literackich. 85% „Miłość w literaturze. Zaprezentuj różne ujęcia tego tematu w wybranych tekstach.” 85% Zaprezentuj głównych filozofów europejskiego pozytywizmu i ich koncepcje.
cji biblijnej i historycznej, ojciec był zwy-kle ukazywany jako głowa rodziny, jako ten, który dbał o jej utrzymanie i cieszył się w niej autorytetem. Ojciec, który troszczy się o dziecko i jest emocjonalnie z nim związany, stanowi podstawę rozwoju dziecka i pomyślnego ukierunkowania jego życia.
Obsada. Czy Netflix, Prime, VOD.pl itp. streamują Głowa rodziny Sezon 17? Sprawdź, gdzie obejrzeć wszystkie odcinki online!
Vay Tiền Nhanh. Czym jest odpowiedzialne ojcostwo? Maciej Mazurek: Moim zdaniem odpowiedzialne ojcostwo, to ojcostwo świadome i zaangażowane. To takie ojcostwo na 100%. Nie można być „trochę ojcem”, czy „czasem ojcem”. Będę brutalny: albo jest się ojcem całkowicie, albo jest się tylko tym kolesiem co mieszka z mamą. Podnoszę poprzeczkę bardzo wysoko, bo i stawka jest szalenie wysoka. Ojcostwo to nie jest tylko akt poczęcia. Odpowiedzialne ojcostwo zaczyna się wcześniej – gdy decydujemy się na dzieci. Trwa też o wiele dłużej – otoczenie opieką żony w ciąży i w każdym kolejnym dniu wspólnego życia. Relacje między rodzicami są bardzo ważną częścią edukacji, którą przekazujemy swoim dzieciom. One uczą się powtarzając nasze zachowanie. Odpowiedzialny ojciec wie, że otrzymał dar i wielki przywilej bycia tatą. Wie też, że trzeba zakasać rękawy, bo nadchodzi kilka ładnych lat poświęcenia, schowania swojego ego do kieszeni oraz – co najważniejsze – weryfikacji tego kogo kocham najbardziej: dzieci i żonę, czy może siebie samego? Uważam, że w odpowiedź na to pytanie jest kluczowa. Obecnie jesteśmy bombardowani egoistycznym przekazem. Pomyśl o sobie, zadbaj o siebie, spraw sobie przyjemność, masz prawo do rozrywki i odpoczynku. Bzdura! Decydując się na dziecko (a także w przypadku, kiedy to życie zdecydowało za Ciebie) automatycznie zrzekasz się wielu swoich praw i przywilejów. Słowo, które powinno określać silnego, odpowiedzialnego faceta, męża i ojca, to POŚWIĘCENIE. Nie stan konta, ilość dyplomów, czy inne tego typu „bożki”. Oczywiście nie chodzi też o pseudo poświęcenie, typu przesiadywanie w pracy po godzinach (poza przypadkami, kiedy to jest absolutnie konieczne, a najczęściej nie jest). Prawdziwe Poświęcenie wygląda tak: kocham Was bardziej niż siebie, poświęcam Wam z miłości, to co mam najcenniejsze, czyli czas. Mój czas. Odpowiedzialny ojciec wie, że czas jest walutą jaką płacimy. Wie, że czas poświęcony dzieciom, będzie inwestycją, która przyniesie wspaniałe owoce. Wie, że każda chwila z dziećmi jest darem, którego nie da się wycenić. Pamiętam wszystkie nieprzespane noce, ból pleców i stan bezradności i dziękuję Bogu za te chwile. Ok, kilka lat temu to był koszmar, ale dziś jestem wdzięczny za te godziny kiedy mogłem tulić te maleństwa, które tak szybko rosną. Wtedy poświeciłem czas, ale dziś mogę usiąść z synkiem i słuchając Pink Floydów opowiedzieć mu o tym, jak o czwartej rano, trzymając go w ramionach, robiłem kolejny kilometr krążąc po sypialni i nucąc tę piosenkę. Co zyskują dzieci wychowywane przez odpowiedzialnych ojców? MM: Myślę, że bezpieczeństwo. Ale mam tu na myśli takie szeroko pojęte bezpieczeństwo emocjonalne, pion, fundament. To jest fundament zbudowany na skale, który nie oprze się burzy. Nie ustrzeżemy dzieci przed problemami, czy różnymi tragediami. Nie sprawimy, że ich życie będzie usłane różami. Nie da się zamknąć dziecka w bezpiecznym kloszu ochronnym. Niestety dzisiejsi rodzice interpretują wychowanie jako ochronę przed zagrożeniami, a nie naukę radzenia sobie z nimi. Nie możemy przecież ochronić dziecka przed całym złem tego świata. Próbując to zrobić, tak naprawdę wyrządzamy dzieciom krzywdę i wychowujemy przegranych. Odpowiedzialny ojciec stawia wyzwania, uczy konsekwencji i odpowiedzialności. Pokazuje czym jest życie, a nie przed tym życiem chroni. Pokazuje jak rozpoznać zagrożenie i jak sobie z nim radzić. Takie dzieciaki zyskują to, że idą z podniesionym czołem i dobrym sercem. Mocno wierzę w to, że takie dzieci zyskują szansę na szczęśliwe i warte przeżycia życie. Zobacz też mój wpis: WYCHOWUJEMY PRZEGRANYCH Co tracą dzieci, których ojcowie nie angażują się w ich wychowywanie? MM: Wystarczy się rozejrzeć dookoła. Nasza młodzież jeszcze nigdy nie była tak leniwa i roszczeniowa. Nie chcę tu nikogo piętnować, bo należy pamiętać, że model polskiego ojca został ukształtowany przez niesamowicie trudny czas wielu pokoleń: ojcowie wychowani w komunizmie, przez ojców wychowanych podczas drugiej wojny światowej, którzy byli wychowani przez ojców wychowanych podczas pierwszej wojny światowej, którzy byli… Po prostu nie było czasu i możliwości nauczyć się bycia odpowiedzialnym ojcem. Tym bardziej, że nie rzadko, odpowiedzialność sprowadzała się do przeżycia. Ale dziś jesteśmy w innym miejscu i w innym czasie. Widzę, że to błędne koło nieobecnego ojca zostało przerwane. Wielu facetów odkrywa pasję w byciu ojcem i robią wspaniałe rzeczy. Niestety wielu jeszcze pozostaje przy funkcji operatora pilota do telewizora, tchórzliwie chowając się za formułką „jestem zmęczony, później”. Tylko że to „później” nigdy nie nadchodzi. Jest też wielu, którzy uważają, że ich odpowiedzialność jako ojca, to zarabianie pieniędzy i od czasu do czasu kupowanie prezentów. Nie ulega wątpliwości, że dzieci bez odpowiedzialnych ojców tracą dużo, bardzo dużo. Nie chodzi mi tylko o to, że tracą np. wspomnienia, że tata uczył mnie jeździć na rowerze. Chodzi o to, że tracą wsparcie, wiedzę i umiejętność tego, jak po wywrotce należy wstać. Jak przygotować się do roli ojca? MM: Hmmm… Można sobie obejrzeć „Waleczne serce”, czy „Szeregowca Ryana” i zobaczyć czym jest poświęcenie życia. Następnie uzmysłowić sobie fakt, że życia poświęcać nie musimy, bo mamy ważniejszą rzecz do poświęcenia – czas. Jak już to sobie uzmysłowimy i pogodzimy się z tym, to przychodzi czas na najważniejsze. Należy uzmysłowić sobie, że w obliczu miłości, takie poświęcenie, to będzie początek najwspanialszej przygody naszego życia. Każdy kolejny dzień z dzieciakami, będzie lepszy. Ok, na początku jest trudno, cholernie trudno. Ale tak to działa. Najpierw dajemy coś od siebie, dajemy miłość, a potem dzieci, to oddają z taką siłą i z takim bezgranicznym oddaniem, że każdy twardziel klęka i się wzrusza. Kiedy córeczka do mnie biegnie, rzuca się na szyje i krzyczy słodkim głosikiem „kocham mojego tatusia!”, to nie ma opcji, żeby się oczy nie zaszkliły. Kiedy synek dzieli z Tobą jakąś pasję i patrzy na Ciebie jak obrazek, to serce pęka z dumy. Tak więc, przygotowujący się do roli ojca kolego, pamiętaj, że każda trudna chwila, będzie wynagrodzona i pamiętaj, że naprawdę zaczynasz najlepszą przygodę swojego życia. Czego współcześnie oczekuje się od ojca i głowy rodziny? Jak pogodzić te dwie funkcje? I co to w ogóle znaczy głowa rodziny? MM: Ależ to jest jedna funkcja. Jedna i ta sama. Wiem, że cześć kobiet, źle, czy wręcz agresywnie reaguje na określenie faceta jako głowy rodziny. Być może dzieje się tak, ze względu na złe wzorce jakie otrzymały w domu od nieodpowiedzialnych ojców. Mąż i ojciec będący głową rodziny, to nie tyran, czy dyktator, którego zachcianki trzeba spełniać. Nic bardziej mylnego. Taki facet jest po prostu dupkiem, a nie głową rodziny. Według mnie, kochający mąż i odpowiedzialny ojciec, czyli głowa rodziny, to ktoś, kto pierwszy wstaje i ostatni kładzie się spać, ktoś kto sprawia, że rodzina czuje się bezpieczna, że żona może na nim polegać, a jego obietnice zawsze mają pokrycie. Głowa rodziny najpierw myśli o innych, a dopiero na końcu o sobie. Facet, który jest głową rodziny wie, że nie zasłużył sobie na takie szczęście, na taką cudowną żonę i wspaniałe dzieci. Głowa rodziny traktuje swoją jako dar, cud i jest wdzięczny, że ją ma i wie, że jak będzie trzeba, to rzuci się za nią w ogień. Tak uważam, taki staram się być. Wywiad pierwotnie ukazał się w portalu (30 grudnia 2014). Uważam, że wyszło mi to całkiem zgrabnie, dlatego – za zgodą – publikuję go również u siebie. Zachęcam do kulturalnej dyskusji: KOMENTARZE About Latest Posts Maciej Mazurek - prywatnie mąż Karoliny oraz tata Szymona, Hani i Adasia. Uzależniony od kawy, którą próbuję zastąpić yerbą, w wyniku czego piję jedno i drugie. Uważam, że świat bez Pink Floydów byłby bardzo smutny. W 2009 roku wystartował blog z autorskimi komiksami - satyra na pracę w biurze. Od 2012 zacząłem pisać na moim drugim blogu - o tym jak być facetem: tatą, mężem i geekiem naraz... Prowadzę również swoje własne studio graficzne Zuchowe Studio gdzie projektuje fajne rzeczy dla znanych marek i tych, które dopiero chcą być znane. W 2016 wszystkie moje aktywności połączyłem w jedną całość na
Dzisiejsze święto jest jeszcze bardzo młode. Wprowadzono je do kalendarza liturgicznego w ubiegłym wieku. Niesprawiedliwości społeczne XIX wieku, szybkie uprzemysłowienie, urbanizacja chaotyczna, katastrofalne stosunki mieszkaniowe (powoli zapominamy, w jakich warunkach mieszkali ludzie pracy przed pierwszą i przed drugą wojną światową, np. w mieście Łodzi – Ziemi Obiecanej, skazani na pracę zarobkową). To wszystko wskazywało na niebezpieczeństwo, że rozpadną się wszystkie formy życia społecznego. Wtedy Leon XIII, papież, który był wyjątkowo wyczulony na problematykę socjalną, postawił w swoich śmiałych encyklikach także na wartości chrześcijańskiej rodziny. Z jego inicjatywy wprowadzono dzisiejsze to Rodziny Nazaretańskiej jako wzór dla rodziny wierzącej. I tu od razu problem. Bo można zapytać: czy rzeczywiście tę Rodzinę z Nazaretu, żyjącą ponad dwadzieścia wieków temu w zupełnie innym świecie, można uznać za model do naśladowania? Przecież św. Józef, nazywany przez ludzi ojcem, wiedział, że ojcem nie jest. Przecież Maryja przeżywała swoje macierzyństwo jednak inaczej niż jej rówieśniczki. A Jezus, którego wychowywali i kochali jak własnego syna? Wiedzieli również, że jest Synem Najwyższego. A więc Rodzina niepowtarzalna, którą można podziwiać, ale naśladować? A jednak mimo wszystko: rodzina ludzka; niczego z ludzkich problemów jej nie zaoszczędzono. A wszystko zaczęło się bardzo zwyczajnie: Józef i Maryja zawarli związek małżeński. Według ówczesnych zwyczajów, przez rok po ślubie mieszkali oddzielnie, zapewne u swoich rodziców, przygotowując swój własny dom, w Nazarecie, w którym w rocznicę ślubu odbędzie się uczta weselna. Oblubieniec przybywał wtedy z orszakiem do domu swych teściów, gdzie czekała oblubienica z druhnami. Uroczysta przeprowadzka kończyła się przyjęciem weselnym. I już pozostali u siebie, w swoim własnym domu w Nazarecie. Niewiele z tych zwyczajów zostało do dziś, może tylko okres narzeczeński, który ma jednak inny status prawny, inne zobowiązania. A zresztą i ten piękny czas, kiedy młodzi są już „po ślubie” (cywilnym) i czekają na siebie, też się bardzo zmienił, uważany jest za staroświecki. Ale czy to, co współczesne jest lepsze i mądrzejsze? Św Mateusz wyjaśniał nam w ostatnią niedzielę adwentową, że właśnie w tym czasie „nim zamieszkali razem”, Maryja poczęła syna i Józef wkrótce zdziwił się, że oczekuje dziecka. Bił się z myślami, co robić, niczego nie rozumiał, nie mógł Jej oskarżyć, wierzył prawdziwie w Jej uczciwość, więc potajemnie chciał Ją opuścić. Uspokojony przez posłańca Bożego, uwierzył słowu, przyjął „swoją małżonkę do siebie”, podjął się roli ojca i wychowawcy Emanuela. Odtąd stanie się wzorem dla każdego ojca, gdyż nic nie zostanie mu oszczędzone. Dzięki jego trosce i zapobiegliwości Syn Przedwiecznego będzie miał najlepsze warunki, jakie mogą być, będzie wzrastał w rodzinie. To przecież św. Józef stanie się głową tej rodziny. To on otrzymuje pierwsze polecenia, aby ratować Dziecko: wstań, weź Dziecię, uchodź do Egiptu, pozostań tam... A on wstał, nie czekając brzasku, wziął w nocy Dziecię i Matkę jego i udał się do Egiptu. I powrócił dopiero wtedy, gdy usłyszał rozkaz: „Idź do ziemi Izraela”. On zdecydował, że w Judei nadal niebezpiecznie, wrócił do swego miasta Nazaret. Potem zapada wielka cisza. Ewangelista opowiada dopiero o poszukiwaniu i znalezieniu dwunastoletniego Jezusa – jak im trudno było zrozumieć, co się stało, bo Chłopiec wrócił z nimi do domu i był im poddany. A potem już ani słowa o tym ojcu, który w milczeniu (zwrócono uwagę, że ewangelie nie odnotowały ani jednej wypowiedzi św. Józefa) spełnia swoje wielkie zadanie. To dzięki niemu Jezus mógł wzrastać w łasce u Boga i u ludzi, czekać, aż nadejdzie jego godzina. Jak strasznie daleko odeszliśmy we współczesnej rodzinie od tego wzorca męża i ojca. Ojciec przestał być głową rodziny. Sąd orzekający rozwód z reguły przyzna prawa wychowawcze matce, ojciec może dzieci najwyżej odwiedzać. Samotne matki są czymś tak normalnym, że nikogo to nie dziwi. Kiedy zdarza się, że samotny ojciec wychowuje syna, to kręci się o nim filmy, tak to jest niezwykłe. Jest dziś prawie normą w życiu rodzinnym, że sprawy wychowawcze, także w zakresie religijnym, też przejęła matka, bardzo często z konieczności, gdyż ojcowie nie mają wiele do przekazania. Jak więc mogą być głową? Tymczasem Św. Paweł Apostoł, ten sam, który dziś czytany, dawał rady, jak w rodzinie żyć mądrze i roztropnie, stawia na ojca i jemu przyznaje pierwszą rolę w rodzinie. W Liście do Efezjan ukazuje niesłychanie śmiałą koncepcję małżeństwa, mianowicie te więzi, jakie istnieją między mężem i żoną porównuje do powiązań Chrystusa z Kościołem. I pisze tak: „Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus głową Kościoła... Jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim" (Ef 5,22-24). Cóż to była za wrzawa na spotkaniach w ostatnich klasach licealnych, przygotowujących się do życia w rodzinie, gdy czytałem ten fragment. Jakie protesty - oczywiście dziewcząt, jakie aplauzy - oczywiście chłopców. A wielka cisza robiła się natychmiast, gdy czytałem następne zdania: „Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół... Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje jak i Chrystus - Kościół" (Ef 5, 25,28-29). Cisza robiła się wielka, bo każdy, nawet małe dziecko z pierwszej klasy wie, kim jest Chrystus dla Kościoła. Jest Głową tego mistycznego Ciała, a my jego członkami. Głową, która myśli, troszczy się, kocha, daje życie. Która kobieta nie zdecyduje się zawierzyć całkowicie i uznać za głowę mężczyznę, który jest dla niej jak Chrystus: troszczy się, kocha, odda życie, gdyby to było konieczne. Który naprawdę jest głową, a nie czym innym. Tajemnica to wielka: opuści mężczyzna ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją i będą dwoje jednym ciałem (Mt 19,5). Kochani moi, miało być dziś rozważanie o rodzinie, wyszło rozważanie o ojcu. Może dlatego, że teksty biblijne tak dużo dziś mówiły o mężu, który boi się Pana. A może dlatego, że ciągle widzę małego chłopca, który w ostatnią niedzielę przyszedł ze swoim ojcem na wieczorną mszę św. Usiedli na pierwszej ławce tuż przed ołtarzem. W czasie pierwszego czytania ojciec założył nogę na nogę. Malec, który siedział ładnie, natychmiast to powtórzył. W czasie wyznania wiary „poprawił” ręce prosto złożone: splótł palce, bo tak trzymał ojciec. Obaj uklękli na podniesienie. Synek ładnie na oba kolana, ale zaraz się dostosował, ojciec klęczał tylko na jednym kolanie... Ojcze drogi, czy ty nie widzisz, jak twoje dziecko nieustannie cię naśladuje, jak ciągle dajesz mu przykład. Błogosławiony jesteś, gdy dajesz przykład dobry. Błogosławiony jesteś, jeśli przykładem swego życia wskazujesz swemu dziecku drogę do prawdziwego szczęścia. Amen.
Poród z mężem ma wiele zalet. Obecność partnera u boku rodzącej zmniejsza lęk i stres, dzięki czemu poród przebiega dość sprawnie. Coraz więcej kobiet decyduje się na poród w domu z partnerem albo na tzw. poród rodzinny w szpitalu. Partner, który wspiera kobietę przy porodzie, to skarb. Otrze spocone czoło, powie ciepłe słowo, pomoże liczyć częstotliwość skurczów, przypilnuje prawidłowego oddychania podczas porodu. Partner podczas porodu daje poczucie bezpieczeństwa. Okazuje się, że przy porodach rodzinnych stosuje się mniej środków przeciwbólowych i wykonuje mniej ingerencji medycznych niż podczas normalnych porodów siłami natury. Zobacz film: "Jak przygotować się do porodu?" spis treści 1. Gotowość mężczyzny do porodu z małżonką 2. Mąż na sali porodowej 3. Wspólne rodzenie z partnerem 1. Gotowość mężczyzny do porodu z małżonką Wiele mówi się na temat pozytywnych aspektów tzw. wspólnego rodzenia. Dominuje przekonanie, że przeżycie porodu przez obu partnerów zbliża małżonków emocjonalnie i cementuje związek. Ważne jest jednak samo nastawienie mężczyzny do wspólnego porodu. Jeśli mąż nie jest gotowy psychicznie na towarzyszenie żonie przy porodzie, boi się widoku krwi i jest zestresowany, lepiej nie naciskać. Stres małżonka na pewno nie pomoże rodzącej, a może się tylko jej udzielić i utrudnić przebieg porodu. Jeśli jednak między małżonkami istnieje silna więź emocjonalna, mężczyzna jest dojrzały i ma predyspozycje psychiczne, powinien uczestniczyć w szkole rodzenia, która przygotowuje do wspólnego porodu. Dla wielu mężczyzn narodziny dziecka to moment wielkiego wzruszenia i łez radości. Gdy mężczyzna nie jest przygotowany do porodu rodzinnego, nie angażuje się w jego przebieg, tylko biernie mu się przygląda, taka obecność partnera na sali porodowej nie ma sensu i może tylko przeszkadzać i frustrować kobietę. Wtedy lepiej zrezygnować ze wspólnego rodzenia. Nic na siłę. Niestety, dość często zdarza się, że mężczyźni nie potrafią się odnaleźć w nowej sytuacji życiowej. Gdy na świat przychodzi dziecko, mężczyzna może czuć się „przygnieciony” spadającą na niego odpowiedzialnością, rolą ojca i głowy rodziny. Uczestniczenie w porodzie czasem jest dla niego psychiczną traumą – nie bez przesady. Gdy ojciec dziecka znajduje się na sali porodowej wbrew własnej woli – zobligowany panującą „modą na wspólne rodzenie”, przymusami żony i naciskami środowiska – nie jest to dla niego sytuacja komfortowa. Na pewno nie można wtedy oczekiwać od partnera opieki i właściwej pomocy, kiedy sam nie bardzo wie, jak ma się zachować i jak powinien postępować. 2. Mąż na sali porodowej Mąż na sali porodowej, pomagający swojej partnerce, to temat dość kontrowersyjny i wywołujący skrajne opinie. Zwolenników wspólnego rodzenia jest chyba tak samo dużo, jak jego przeciwników. Niektórzy uważają, że poród to dla kobiety bardzo intymne wydarzenie w życiu i obecność męża jest w tym przypadku zbyt dużą ingerencją i „okradaniem” kobiety z tajemnicy. Ponadto, dla niektórych panów widok krwi, bólu porodowego, towarzyszące porodowi krzyki partnerki są wstrząsem. Skrajni przeciwnicy porodów rodzinnych twierdzą, że obecność mężczyzny podczas narodzin dziecka może grozić osłabnięciem namiętności i pogorszeniem relacji seksualnych między partnerami w związku. Nie chodzi tutaj o rozczulanie się nad mężczyznami i chronienie ich przed widokiem krwi, bo są tacy delikatni i wrażliwi. Mogą jeszcze zemdleć na sali i narobić wstydu. Nie o to chodzi! Nie można jednak nikogo zmusić do uczestniczenia w porodzie. Jeśli mężczyzna czuje, że nie stanie na wysokości zadania, że nie będzie dla kobiety podporą, nie powinien ulegać naciskom. Decyzja o wspólnym porodzie powinna być przemyślana i zgodnie przyjęta przez obie strony. Nie obrażaj się zatem na męża, jeśli powie ci, że na ciebie i na dziecko zaczeka za progiem sali porodowej. Tak może będzie lepiej dla was trojga. Jeśli jednak partnerzy podejmują decyzję o porodzie rodzinnym, chcą tego oboje, obecność męża może być dla kobiety bardzo pomocna i ważna psychicznie. 3. Wspólne rodzenie z partnerem Poród rodzinny dla kobiety jest wyrazem gotowości mężczyzny do bycia przy niej w trudnych chwilach życia. Przy swoim mężu kobieta czuje się bezpiecznie, pewnie – wie, że nic jej nie grozi, bo partner jest przy niej. Jeśli przyjdą bolesne skurcze, mąż będzie trzymał ją za rękę. Gdy będzie robić się jej słabo, zawoła pielęgniarkę. Gdy zapomni o prawidłowym oddechu, partner przypomni o wskazówkach ze szkoły rodzenia. Gdy na czoło wystąpią poty, wytrze wilgotną skórę chustką. Mąż jest najbliższą osobą, z którą kobieta pragnie dzielić wszystkie doświadczenia, a zwłaszcza tak wyjątkowe, jak narodziny dziecka. Jeśli partner jest przygotowany na uczestniczenie w porodzie, wie, czego może się spodziewać, nie straszne są mu krzyki rodzącej w bólach żony, wspólny poród może pomóc zrozumieć mężczyźnie, jak ogromny jest to wysiłek dla kobiety i jak wielkie przeżycie. Większość panów decydujących się na poród rodzinny jest do pomocy swoim partnerkom dobrze przygotowana. Czasami sami pytają, jak mogą ulżyć kobiecie w bólu, co mają zrobić. Niekiedy poród trwa kilkanaście godzin – wtedy partner przy boku jest naprawdę pomocny. Mąż może uczestniczyć tylko w pierwszym okresie porodu. Gdy nie chce patrzeć na parcie i krwawienie, może opuścić salę porodową. Nie wolno zmuszać partnera do porodu. Mężczyzna czujący presję nie będzie spełniał pokładanych w nim nadziei. Bierny i nieprzygotowany do porodu partner będzie tylko przestraszonym obserwatorem patrzącym na poród jak na ekstremalne widowisko i widzącym tylko jego zewnętrzną, fizjologiczną stronę. Tymczasem obecność męża na sali porodowej ma sens tylko wtedy, gdy jest on świadomy swojej roli, gdy rzeczywiście pragnie być przy żonie i już na tym etapie dojrzał do rodzicielstwa. polecamy
mężczyzna jako ojciec i głowa rodziny